Nie podano opisu zmian |
|||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{Rozbudowa}} |
{{Rozbudowa}} |
||
− | Fineasz i Ferb budują powiększoną wersję ich ulubionej gry z dzieciństwa, Łapu Capek. Fretka początkowo chce ich przyłapać, jednak ostatecznie dołącza do zabawy, gdyż także jest fanką gry. Tymczasem Doktor Dundersztyc próbuje pogodzić się z myślą, że jego córka jest już dorosła. Jednak kiedy Vanessa wyjeżdża na obóz z przyjaciółmi, Heinz z pomocą Pepe Pana Dziobaka postanawia potajemnie ją ochraniać. |
+ | Fineasz i Ferb budują powiększoną wersję ich ulubionej gry z dzieciństwa, Łapu Capek. Fretka początkowo chce ich przyłapać, jednak ostatecznie dołącza do zabawy, gdyż także jest fanką gry. Tymczasem Doktor Dundersztyc próbuje pogodzić się z myślą, że jego córka jest już dorosła. Jednak kiedy Vanessa wyjeżdża na obóz z przyjaciółmi, Heinz z pomocą Pepe Pana Dziobaka postanawia potajemnie ją ochraniać. |
==Łapu Capki== |
==Łapu Capki== |
||
{{Mało}} |
{{Mało}} |
||
Linia 124: | Linia 124: | ||
'''Dundersztyc''': Niby takich... <br /> |
'''Dundersztyc''': Niby takich... <br /> |
||
'''Pepe''': (''wyskakuje z krzaków przebrany jako niedźwiedź'')(''terkocze'') |
'''Pepe''': (''wyskakuje z krzaków przebrany jako niedźwiedź'')(''terkocze'') |
||
+ | '''Vanessa''': |
||
[[Kategoria:Scenariusze]] |
[[Kategoria:Scenariusze]] |
Wersja z 18:50, 9 wrz 2012
Pracujemy nad tym!
|
Fineasz i Ferb budują powiększoną wersję ich ulubionej gry z dzieciństwa, Łapu Capek. Fretka początkowo chce ich przyłapać, jednak ostatecznie dołącza do zabawy, gdyż także jest fanką gry. Tymczasem Doktor Dundersztyc próbuje pogodzić się z myślą, że jego córka jest już dorosła. Jednak kiedy Vanessa wyjeżdża na obóz z przyjaciółmi, Heinz z pomocą Pepe Pana Dziobaka postanawia potajemnie ją ochraniać.
Łapu Capki
Ten artykuł jest tylko zalążkiem. Pomóż rozbudować wiki i dopisz jego dalszą część. |
(piosenka: Łapu Capki (piosenka))
♪ Hej, co to za gra, w którą dzisiaj każdy gra?
Łapu Capki!
W momencie zwycięstwa wykrzykuje słowa dwa:
Łapu Capki! ♪
♪Najlepsza gra na świecie, każdy dobrze wie.
Kto własnej nie ma jeszcze, niech pamięta, że to wstyd. ♪
♪ Łapu Capki są git! ( Łapu Capki zna cały świat )
Łapu Capki są git! (Łapu Capki nie mają wad)
Łapu Capki są git! (Łapu Capki zna cały świat)
Łapu Capki są git!
Łapu Capki! ♪
w salonie
Fretka: (gra z Fineaszem i Ferbem w Łapu Capki) Łapu Capki to najlepsza gra na świecie! Iiiii....ha! czyli wychodzę z bajora, wizyta w myjni, do wieży okropieństw iiii...o oł kolejny rzut! Tak! podwójna korona ludzie! I ostatnia prawie prosta! Dzyń, dzyń, dzyń! Zwyciężyłam! Jestem niepokonana! Uh cudowne uczucie, ale wy go nie poznacie, bo przegraliście. Jestem wielką królową Łapu Capek. (tańczy) Kto jest królową?
Fineasz: Lubię na nią patrzeć, kiedy się cieszy.
Fretka: ...królową Łapu Capek. Jakby nie patrzeć gramy w tę grę już od jakiś 6 lat. Patrzcie. (wyjmuje tabele zwycięztw) W tym roku wygrałam już jakieś 19 razy z czego 12 z rzędu. Jakby ta gra chciała, żebym wygrała, a co za tym idzie, żebyście wy przegrali. Znowu i znowu i tak za każdym razem. Łapu Capki to super łatwizna. Przydałoby się jakieś większe wyzwanie. (wychodzi)
Fineasz: Większe wyzwanie...Ferb wiem co będziemy dzisiaj robić! Ej gdzie jest Pepe?
w pokoju muzycznym
Pepe: (gra na basie dżingiel Agenta P, co powoduje uniesienie się wzmacniacza odsłaniając zjeżdżalnię do jego bazy)
w bazie
Pepe: (wpadł do bazy)
Monogram i Carl: (wiwatują)
Monogram: Szczęśliwej prawie 1000 misji Agencie P! Aby uczcić tę radosną okazję chcielibyśmy podarować ci tę pamiątkową koszulkę. (obok Pepe wysuwa się biała koszulka ze zdjęciem Carla na różowym sercu)
Carl: Sam ją zrobiłem. Pójdę ich zrobić jeszcze kilka. (odbiega)
Monogram: (szepcze) Załóż ją tylko dzisiaj. Wiesz trzeba chłopaka dowartościować. (mówi normalnie) Dundersztyc jedzie własnie do miejskiego parku krajobrazowego. He nie mogłem tego lepiej zobrazować. Haha zobrazować krajobraz! rozumiesz mnie?
w parku krajobrazowym
♪ Dundersztyc jedzie furgonem swym! ♪
Dundersztyc: Dobra dzieciaki jesteśmy. Rozpakujmy się i zaczynajmy biwak.
Vanessa: My! nie powinieneś się teraz bawić z tym swoim dziobakiem?
Dundersztyc: Co i miałbym zostawić moją córeczkę samą w dziczy? O nie!
Vanessa: Tato nie jestem już malutką dziewczynką. Spójrz na mnie. Ja mam 16 lat. 16! (Dundersztyc wyobraża sobie, że Vanessa jest małą dziewczynką) Jestem praktycznie dorosła, a ty wciąż traktujesz mnie jakbym była dzieckiem. (już patrzy na Vanessę normalnie) Ah potrzebuję trochę przestrzeni. Tato czy ty mnie w ogóle słyszysz?
Dundersztyc: Ale Vanesso jeśli będzie śnieżna zamieć, lub trzęsienie ziemi i nikt się tobą nie zaopiekuje, tak jak kiedyś mną przemiłe oceloty.
Vanessa: Tato!
Dundersztyc: Rozbiłbym sobie namiot gdzieś niedaleko.
Vanessa: Jedź do domu.
Dunderszyc: Dobrze pysiaczku, niech będzie. Ale jeśli...
Vanessa: Jedź!
Dundersztyc: (odjeżdża)
w ogródku
Fineasz: Zapewne zastanawiacie się, dlaczego was tu dzisiaj wezwaliśmy.
Buford: Tak jakbyś normalnie zgadł.
Fineasz: Ferb!
Ferb: (Odkrywa duże przedmioty)
Fineasz: Tada!
Buford: Szczerze mówiąc to nadal nie kumam.
Izabela: Co by to miało nie być, suszarka jest moja.
Fretka: (wbiega do ogródka) Dobra nikt się nie rusza! Wy dwaj myślicie, ze możecie zrobić duże coś tam i wszystko będzie git. Nie ma mowy. Tym razem na prawdę was przyłapię. Na dobra! Mamo! mamo!
Fineasz: To co tu widzicie to po prostu większa wersja znanej gry Łapu Capki.
Fretka: Ej powiedziałeś Łapu Capki.
Fineasz: I to wielkie Łapu Capki.
Fretka: Wielkie Łapu Capki. To takie mocno przyłapialskie, ale też kuszące, ale też mocno przyłapialskie, ale też kuszące.
Fineasz: Zagrasz z nami?
Fretka: Tak będę trampkiem!
Buford: Ja zamawiam samochód!
Izabela: (siedzi w sztucznej suszarce) Hura!
Fineasz: Ja wybieram fedorę, a Ferb dosiądzie nosa.
Baljeet: (siedzi na sztucznym jednorożcu) Wiecie jednorożce są różowe. Tak słyszałem.
Fineasz: Za planszę do gry posłuży nasze miasto. Jego bogata architektura i cuda natury zapewnią emocje, a wygra ten, kto pierwszy je okrąży. Nawet nie będziemy musieli nic robić. Wystarczy rzucić tą elektroniczną kostką, a nasze wielkie pionki poruszą się automatycznie po miejskiej planszy.
Fretka: Dobra dobra jedźmy wreszcie z tym koksem. Rzuć ją do mnie! 6! na razie ofermy! Jeden, dwa...
Baljeet: A kiedy moja kolej? (Fretka rzuciła w niego kostką) A! (kostka pokazała jeden) Widzę, że to będzie długi dzień.
W parku
Johnny: ♪ Matko naturo ja dzieckiem jestem! ♪
Dundersztyc: (przyszedł w stroju hipisa) Cześć klawi ziomale i ziomalki. Chcecie przenicznego batonika, ludzie?
Johnny: Eeee...
Vanessa: Witaj dziwaku, którego nie znam. Skąd się tutaj nagle wziąłeś i kiedy sobie pójdziesz?
Dundersztyc: Oh spacerowałem sobie, wiecie i bratałem się z naturą i takie tam, wiecie jak to my hipisi i pomyślałem, że wy ludzie chcielibyście kilka cennych wskazówek od starego "wyji".
Vanessa: Sami sobie świetnie radzimy.
Dundersztyc: (zgasił wodą z wiadra ognisko campowiczów)
Campowicze: Ej!
Dundersztyc: Ogień to główna przyczyna pożarów. Wow, wow, wow! Czy to łąko pionier 3000? (podbiega do namiotu) Kocham te cudeńka. Są, są takie wdeche. Żadko się zapadają dusząc śpiących w nim ludzi. Ale według rocznika Okręgu Trzech Stanów (mierzy odległość namiotu od rzeki) namiot należy rozbić co najmniej siedem metrów od rzeki, a wasz stoi o centymetr za blisko.
Dziewczyna: Powarznie?
Dundersztyc: O i musicie też podwiesić jedzenie, bo przyciągniecie tu niedźwiedzie... (podwiesza prowiant na sznur, którego drugi koniec przywiązuje do stołu, który pod wpływem ciężaru worka podnosi się w powietrze), które niestety w przeciwieństwie do was i do mnie nie są na luzie. Mam w zanadrzu jeszcze kilka biwakowych porad, ale najpierw skoczę do furgonetki po kapoki.
Johnny: Wow facet jest mocno pogięty.
Vanessa: Masz absolutną rację.
W mieście
Fineasz: (przejął kostkę, która pokazała 5)Tak! Uwielbiam wszystkie piątki. (wchodzi do miejskiego zegara, zostaje wystrzelony przez wysuwaną tarczę)(rzuca do Fretki)
Fretka: (przejęła kostkę) Trafiłam oczko. Z drogi śledzie!
Baljeet: (do jego pionka jest przymocowany łańcuch z kulą) Ta gra jest jakaś tendencyjna.
Fretka: Przegrywać to trzeba umieć. Następny! (rzuca kostę Ferbowi)
Ferb: (przejął kostkę)(za zadanie ma przejść na plac budowy, więc założył kask budowlany)(rzucił kostkę Izabeli)
Izabela: (przejęła kostkę)
Narrator: (czyta wynik kostki) Podaj dalej.
Izabela: (w pionku leci z kostką do Fineasza) Cześć Fineasz, co tam robisz?
Buford: Ludzie ile jeszcze mam nosić tę brodę!?
Fineasz: Aż wyrzucisz brzytwę!
Buford: Wdeche!
Fineasz: Ale po co ci ten monokl?
Buford: To tyko tak na pokaz, koniec rozmowy.
W parku - przy furgonie Dundersztyca
Dundersztyc: Zobaczmy bandaże, buchosol, kamizelki.
Pepe: (przylatuje do Dundersztyca)
Dundersztyc: O siemasz, niezły ciuch! Wybacz dzisiaj nie walczymy. Moja córka biwakuje razem z przyjaciółmi i pokryjomu ich ochraniam. To niebezpieczny teren Panie Dziobaku i coś o tym wiem. Widzisz gdy w młodości mieszkałem w Gimmelschtump, przytrafił mi się drobny wypadek z rojem pszczół.
(retrospekcja)
Mały Dundersztyc: (ucieka przed wściekłym rojem pszczół. Przez nieuwagę spadł z urwiska i zaczął staczać się z pagórka przez ciernie, kaktusy i hydranty)
Dundersztc narrator: Żądlą tylko raz, ale ból był niemiłosierny.
(teraźniejszość)
Dundersztyc: Do dzisiaj w prawym udzie tkwi mi hydrant, widzisz? Lekarze mówią, że jest, za blisko aorty, by go usunąć operacyjnie. Takie rzeczy w dzikich lasach zdarzają się bez przerwy. Dobra i może troszeczkę przesadzam. Właściwie to piękna i spokojna okolica i nie ma się czego obawiać...
Fretka: (swoim pionkiem zmiarzdżyła furgon Dundersztyca) Przepraszam!
Dundersztyc: Widzisz! Widzisz jak tutaj jest niebezpiecznie! Musisz mi pomóc ochronić moją córeczkę. Proszę! Proszę! Proszę! Świetnie nawet już wiem co zrobimy.
camping
Johnny: ♪ Gruba wrona oj oj! ♪
Dundersztyc: Siemka bracia i siostry! Wróciłem i mam zestaw do pierwszej pomocy, system ostrzegawczy będący dziełem sztuki, nie wspominając o... (widzi campowicza jedzącego coś widelcem i zabiera mu go) Za ostre! (robi widelec bardziej tempy i oddaje go campowiczowi) Tak dobrze! (widzi dziewczynę z ptakiem na dłoni, którego przegania) Kwarantanna! (zakłada dziewczynie metalowy ochraniacz na dłoń) Żołędzio hełmy! (zakłada je na głowy Vanessy i Johnny'ego) Lepiej chuchać na zimne!
Johnny: Facet ma nieco lekkiego fioła, co nie?
Vanessa: Tak, jak najbardziej.
Dundersztyc: (zabezpiecza cały teren) Uciekajcie stąd, to nie miejsce dla małych dzieci, znaczy dla praktycznie dorosłych! Jazda nie powodujcie niebezpiecznych sytuacji!
Vanessa: Niby jakich!?
Dundersztyc: Niby takich...
Pepe: (wyskakuje z krzaków przebrany jako niedźwiedź)(terkocze)
Vanessa: