Fineasz i Ferb Wiki
Fineasz i Ferb Wiki
Nie podano opisu zmian
Nie podano opisu zmian
Linia 155: Linia 155:
 
'''Dundersztyc''': Pepe, posłuchaj, co pomyślałem. Fajnie by było, gdybyśmy znowu zrobili coś niecnego. Tak. Tak, masz rację. Lepiej poflirtować ze spadochroniarką. Cześć. Oto dlaczego lubię zawód odnoszącego sukcesy naukowca. Właśnie za to, że spotykam w życiu takie ślicznotki. Powiedzieć ci, za co ja lubię swoją pracę?<br />
 
'''Dundersztyc''': Pepe, posłuchaj, co pomyślałem. Fajnie by było, gdybyśmy znowu zrobili coś niecnego. Tak. Tak, masz rację. Lepiej poflirtować ze spadochroniarką. Cześć. Oto dlaczego lubię zawód odnoszącego sukcesy naukowca. Właśnie za to, że spotykam w życiu takie ślicznotki. Powiedzieć ci, za co ja lubię swoją pracę?<br />
 
'''Spadochroniarka''': Tak?<br />
 
'''Spadochroniarka''': Tak?<br />
'''Dunderrsztyc''': Pepe Panie Dziobaku! Dosyć, Pepe Panie Dziobaku, wystarczy. Kryzys wieku średniego wcale nie jest tak fajny, jak sobie wyobrażałem. Od teraz nie będę narzekał na swoje przewidywalne życie i nudnych przyjaciół. A właśnie, przyjdziesz na turniej kręgli w czwartek?<br />
+
'''Dundersztyc''': Pepe Panie Dziobaku! Dosyć, Pepe Panie Dziobaku, wystarczy. Kryzys wieku średniego wcale nie jest tak fajny, jak sobie wyobrażałem. Od teraz nie będę narzekał na swoje przewidywalne życie i nudnych przyjaciół. A właśnie, przyjdziesz na turniej kręgli w czwartek?<br />
 
{''dom rodziny Flynn-Fletcherów'')<br />
 
{''dom rodziny Flynn-Fletcherów'')<br />
 
'''[[Lawrence Fletcher]]''': Linda, nie wiem, co mnie naszło, ale pojawiły się w mojej głowie takie szalone pomysły. Wiesz, że już 20 lat piję wieczorami filiżankę earl greya. Właśnie, koniec z tym, Linda. Nie będę już taki przewidywalny.<br />
 
'''[[Lawrence Fletcher]]''': Linda, nie wiem, co mnie naszło, ale pojawiły się w mojej głowie takie szalone pomysły. Wiesz, że już 20 lat piję wieczorami filiżankę earl greya. Właśnie, koniec z tym, Linda. Nie będę już taki przewidywalny.<br />

Wersja z 15:45, 17 paź 2014

Rozbudowa Pracujemy nad tym!


Ten artykuł nie zawiera wszystkich informacji - wciąż jest rozbudowywany. Jeśli uważasz, że wyczerpały się możliwości rozbudowy - usuń ten znacznik z nagłówka.

Minęło 10 lat od momentu rozpoczęcia serialu. Fineasz podczas rozmowy o wyborze przyszłej szkoły, zastanawia się czemu Izabela go nie odwiedza i dowiaduje się od przyjaciół, że Izabela była w nim zakochana, jednak on zajęty dotychczas wynalazkami nie zauważał tego i dopiero w tym roku uznała, że Fineasz jej nigdy nie pokocha. Pragnie ją spotkać przed wyjazdem do szkoły dziewczyna wyjedzie. Tymczasem Dundersztyc chce przeżyć kryzys wieku średniego, i konstruuje w tym celu inator.

Część I

(Odcinek zaczyna się zdjęciem Fineasza i Ferba gdzie leżą pod drzewem. Kamera przesuwa się do twórców "Fineasza i Ferba".)
Dan Povenmire: Cześć, jestem Dan.
Jeff "Swampy" Marsh: A ja Swampy. Jesteśmy twórcami "Fineasza i Ferba".
Dan: Serialu, który teraz oglądacie.
Swampy: Mamy nadzieję.
Dan: Otrzymujemy listy z całego świata, w których pytacie nas o losy tego serialu, a my...
Swampy: Właściwie to nie do końca tak. Prawie nie dostajemy listów napisanych odręcznie na papierze, a listy elektroniczne otrzymujemy tonami.
Dan: Tak, dokładnie.
Swampy: Tak.
Dan: Szczerze, wasze maile mieszczą się na tym małym pendrivie.
Swampy: Lecz to oczywiście nie równa się do...
Dan: Tak, do tej sterty listów i wszelkich zapisków, choć to tylko atrapa zrobiona z pianki izolacyjnej i innych materiałów.
Swampy: Tak, oczywiście, lecz mimo to dostajemy prawdziwe pisma od naszych widzów.
Dan: Racja. Na przykład ten list od Becky. To pytanie zadają nam stale. Powiedzcie proszę, czy Pepe Pan Dziobak będzie miał dziewczynę.
Razem: NIE!
Dan: Nie, to się nie stanie.
Swampy: Nie. Jeszcze jeden. (czyta list) Czy zobaczymy, jak Fineasz i Ferb stali się dorośli?
Dan: Tak, jak najbardziej.
Swampy: Pokażemy to właśnie teraz.
Dan: Akcja tego odcinka toczy się 10 lat od głównej fabuły serialu. Swampy, zsynchronizujmy zegarki. Ustawiamy na 10 lat naprzód.
Razem: Już!

(W pokoju Fineasza i Ferba.)
Fineasz: Nie ma już prawie czasu, Ferb. Trzeba wybrać szkołę. Zostać w domu lub gdzieś wyjechać. Ekonomia? Sztuka? No, bracie! Pomóż mi się zdecydować!
Ferb: Wejdź do budki.
Fineasz: O, super! Wszystkie szkoły, do których mnie przyjęli. Więc niech los zdecyduje, dokąd pójdę. (wchodzi do budki z pełnymi listami, Ferb naciska przycisk gdzie listy się kręcą, Fineasz łapie list i go czyta.) A więc: Kiupska Akademia. Przypomnij, co to za uczelnia?
Ferb: (sprawdza w internecie) Wydział fizyki. Norwegia.
Fineasz: Trochę tam dla mnie za zimno. (Ferb znów naciska przycisk) Dobra... Szkoła sztuki komediowej. Wbrew losowi. (Ferb ponownie naciska przycisk) Jak proste wszystko było dawniej. Jedynym problemem był piskliwy głos.
Baljeet: (wchodzi do pokoju mówiąc potężnym głosem) Cześć. Oj, coś dziś nie tak z głosem. I jak, nie zdecydowałeś jeszcze, do jakiego colledge'u iść?
Fineasz: Jestem w trakcie.
Baljeet: A ja akurat mówiłem Bufordowi, żeby się nie martwił. Skończyłem już colledge i teraz sam wykładam. Mógłbym pomóc mu wstąpić na moją uczelnię. Wyobraź sobie, Buford: byłbyś moim studentem. Nie bój się, krzyczeć nie będę.
Buford: (trzyma kanapkę) Nie, przyjacielu. Pójdę do Akademii Filmowej. Będę kręcił tragedie. O tym, jak biedna sierota szuka sensu swojego istnienia w postapokaliptycznym społeczeństwie.
Baljeet: Naciągana fabuła.
Buford: Dziękuję.
Baljeet: Co, Ferb? Jedziesz uczyć się do Anglii?
Fineasz: Tak, wstąpił na Camford na Oxberze. He he. Camford na Oxberze. Co to, szkoła magii?
Ferb: Nie, nie szkoła magii. Raczej czarodziejstwa.
Buford: Czemu ty też tam nie pojedziesz?
Baljeet: Albo pójść śladami Fretki, co myślisz?
Fineasz: Na prawo? No, nie wiem.
Baljeet: Zamykaj budkę. Spróbuję zdać się na czucie.
Fineasz: Wybiorę jeden z dwóch. W Danville lub Okręgu Trzech Stanów.
Baljeet: Dwie świetne uczelnie. Ale trzeba wybrać jedną.
Buford: Ej, to dramat, w którym chłopak z trójkątną głową musi wybrać jedną z dwóch szkół.
Fineasz: To też nie przejdzie.
Buford: I znów dziękuję
(w siedzibie OBFS-u)
Irving Du Bois: Sir, zadziałał system wykrywający zło. Pokazuje wysoką inatorową aktywność doktora Dunderszty...
Carl: Dundersztyc? Nic nie rozumiem, myślałem, że skończył z niecną działalnością, gdy załatwiliśmy mu pracę u córki w szkole. Szkoda, że Major Monogram tego nie zobaczy.
Irving: Tak, sir. Ale on teraz jest w lepszym miejscu. Tak...
Carl: Pomyśl. Zaraz do niego zadzwonię.
Major Monogram: Monogram.
Carl: Jak tam, sir?
Major Monogram : Carl! Dobrze. Bora-Bora to najlepsze miejsce na świecie. Co tam u ciebie?
Carl: A nieźle. Niech pan zgadnie, kto znowu wrócił do zła.
Major Monogram : Dundersztyc.
Carl: Tak.
Major Monogram : Jak za dawnych czasów. Pozdrów go ode mnie.
(przychodzi Agent P)
Carl: Agencie P. Nie, w kręgle dziś nie pogramy. To Dundersztyc. Dostaliśmy sygnał, że coś wymyślił. Sądzimy, że wrócił do dawnej działalności.
Baljeet: Słyszałem, że Izabela idzie do Trójstanowego.
Fineasz: O, serio? Tego lata prawie jej nie widziałem.
Buford:Dlaczego rodzice kupują takie dziwne jedzenie? Beztłuszczowe, niskokaloryczne paskudztwo.
Fineasz: I ona... wyjeżdża?
Baljeet: Tak. Zawsze myślałem, że wy dwoje będziecie razem.
Fineasz: Chciałoby się! Zawsze byłem dla niej tylko przyjacielem.
Baljeet: Żartujesz, tak? Nie domyśliłeś się, że ona była w tobie po uszy zakochana?
Fineasz: Eee... nie
Baljeet: No weź, ślepy by zauważył. Przychodziła tu codziennie przez 11 lat, by zobaczyć, co robisz. Gdy na ciebie patrzyła, jej gałki oczne przypominały serduszka. Nawet nie wiem, czy to fizycznie możliwe. Serduszka!
Fineasz: Co!? Nie mogę uwierzyć! Ferb? Ale... dlaczego nic mi nie mówiliście?
Baljeet: Chłopaki nie mówią o uczuciach. A widzieliście nową brykę Irvinga?
Buford: Zjadłbym coś. Umieram z głodu.
Baljeet: Nie jestem głodny. Zaraz mi mózg eksploduje. Muszę pomyśleć.
Fineasz: Pójdę się przejść. Do zobaczenia.
Baljeet: Może jeszcze nie jest za późno. Spróbujmy ich połączyć. Póki Izabela nie wyjechała z miasta.
Buford: Tak, spróbujmy.
Oto jest spółka --- Dundersztyca!
Heinz Dundersztyc: Pepe Panie Dziobaku... przecież dzisiaj nie czwartek. No dobra, tylko wezmę moją kulę i buty. A twoje rzeczy gdzie? O nie, to nie jest niebezpieczne. Jestem tego prawie pewien. Och, chwilka, wzbudziłem obawy? Zabawne. Na pewno Komandor Carl się zmartwił. Wiem, wygląda dość strasznie, ale nie ma się czego bać. To nie do złych celów. Nawet nie nazwałem go inatorem. Inator to ten łańcuszek. Gdy się naładuje, założę go na szyję, i uruchomi receptory w moim mózgu i zacznie się u mnie kryzys wieku średniego. Lepiej zaśpiewam, bo za długo, by objaśniać.
(Piosenka Kryzys wieku średniego)
Moi przyjaciele lubią szaleć,
Znów zbierają grupy, rocka chcą grać.
Każdy z nich pokazuje swe kaprysy,
a to przecież tylko kryzys .

Kupują samochody i peruki,
Pieniądze biorą z konta wbrew logice.
I choć uwielbiam niespodzianki losu,
Nie podziałał na mnie ten kryzys.

Znudziło mi się być na poboczu,
Też bym chciał być takim okropnym zrzędą.
Kręcę się niczym wiewiórka w kole, lecz
coś tu jest nie tak, chcę być jak wszyscy.

Solówka na kazoo!

Inator mi pomoże całkiem zmienić się,
I przyjdzie kryzys, dobrze będzie mi z nim.
I będzie silniejszy, niż u tych, którzy
są niezadowoleni brzuchami,
kupują samochody,
łysinę skrywają, w jeansy się wbijają,
szukają zmarszczek, listy robią, włosy farbują,

Dundersztyc: Poczekaj, zaraz się załaduje i się zabawimy. Gotów? Czuję przypływ energii. Mam ochotę zająć się czymś wstrząsającym, fajnym i niesamowicie głupim. Pójdźmy, Pepe Panie Dziobaku, na spotkanie z przygodą.

{w restauracji meksykańsko-żydowskiej)
Vivian Garcia-Shapiro: Szczęśliwej podróży, córeczko. Zadzwoń po dotarciu do szkoły.
Izabela: Dobrze, mamo
Vivian: Jestem z ciebie taka dumna. Będę bardzo tęsknić.
Izabela: Dobrze, mamo
Vivian: Och, prawie bym zapomniała. Twój ostatni czek.
Izabela: Kocham cię. Do usłyszenia.
(wypada jej zdjęcie Fineasza)
(Piosenka Jak mogło by być?)
Izabela: Ty mnie nie zauważałeś, nie mogłam dłużej tak żyć.
I teraz zdecydowałam, że o wszystkim czas zapomnieć.
A mogło być inaczej. Ach, gdybyś dał mi znak.
Jesteś mi bardzo drogi, ale wszystko poszło nie tak.
Marzyłam całe lato, że nasza miłość zacznie się.
Miałam nadzieję cię zapomnieć, lecz w oczach znów mam mgłę.
Jak mogło by być?

(Fineasz wchodzi do restauracji)
Fineasz: Dzień dobry, pani Garcia-Shapiro. Izabela jeszcze jest?
Vivian: Nie, już pojechała.
Fineasz: Pojechała? Znaczy, całkowicie, do szkoły?
Vivian: Tak, minęliście się. Szkoda, że nie mogłeś jej odprowadzić. Wiesz przecież, że od dzieciństwa jest w tobie zakochana.
Fineasz: Teraz wiem.

Fineasz: Lecz dlaczego ty milczałaś, nie powiedziałaś na głos?
Choć zapewne robiłaś aluzje,
a ja byłem ślepy i głuchy.
Ja byłem tak bardzo zajęty, zawsze pochłonięty pracą.
Dopiero teraz zacząłem rozumieć, znaków było milion!
Lato się skończyło i rozjeżdżają się przyjaciele.
Byłem gotów wypełnić każdy dzień,
teraz wygląda na to, że na darmo.
Jak mogło by być?

Izabela: Marzyłam, by z tobą chodzić.
Fineasz: Ja chciałem się przyjaźnić.
Bylibyśmy miłą parą,
Izabela: nazywaliby nas Finbellą.
Fineasz: Przytrzymywałbym ci drzwi i otwierałbym parasol.
Izabela: I gładziłbyś mi włosy, gdybym nagle zachorowała.

Razem: Zawsze marzyłem/am by pójść z tobą na randkę.
Pozostaniemy przyjaciółmi, choć finał mógł być inny.
Jak mogło by być?
Jak mogło by być?
Izabela: Co by wtedy było? {Spółka zło Dundersztyca)
Dundersztyc: Pepe, posłuchaj, co pomyślałem. Fajnie by było, gdybyśmy znowu zrobili coś niecnego. Tak. Tak, masz rację. Lepiej poflirtować ze spadochroniarką. Cześć. Oto dlaczego lubię zawód odnoszącego sukcesy naukowca. Właśnie za to, że spotykam w życiu takie ślicznotki. Powiedzieć ci, za co ja lubię swoją pracę?
Spadochroniarka: Tak?
Dundersztyc: Pepe Panie Dziobaku! Dosyć, Pepe Panie Dziobaku, wystarczy. Kryzys wieku średniego wcale nie jest tak fajny, jak sobie wyobrażałem. Od teraz nie będę narzekał na swoje przewidywalne życie i nudnych przyjaciół. A właśnie, przyjdziesz na turniej kręgli w czwartek?
{dom rodziny Flynn-Fletcherów)
Lawrence Fletcher: Linda, nie wiem, co mnie naszło, ale pojawiły się w mojej głowie takie szalone pomysły. Wiesz, że już 20 lat piję wieczorami filiżankę earl greya. Właśnie, koniec z tym, Linda. Nie będę już taki przewidywalny.
Linda Flynn-Fletcher: Mój mąż jest absolutnie szalony.
Fineasz: A ty co robisz?
Izabela: Czy tu jest wolne? Wpadłam... pożegnać się z tobą.
Fineasz: Wyjeżdżasz, tak?
Izabela: Jestem przewodniczącą i liderką cheerliderek. I kieruję samorządem.
Fineasz: Tak... Tego lata rzadko przychodziłaś.
Izabela: Nie miałam czasu.
Fineasz: Posłuchaj, Baljeet mi o czymś opowiedział. Okazało się, że byłaś we mnie kiedyś zakochana.
Izabela: Oo, tak, i to jeszcze jak, pamiętam.
Fineasz: Tak, nawet nie pomyślałem.
Izabela: Serio? A to było takie oczywiste.
Fineasz: Nie miałem najmniejszego pojęcia. Żałuję.
Izabela: Przestałam się łudzić dopiero w tym roku.
Fineasz: Tak. Tylko pomyślałem, że się w tobie zakochuję.
Izabela: Cóż... Szkoda, że nie ma już czasu.
Fineasz: Tak...Wyjeżdżasz do colledge'u.
Izabela: Do Trójstanowego. A ty zdecydowałeś, dokąd pójdziesz?
Fineasz: A wiesz co? Myślę, że tak. Ej, coś... O-o, nie, wybacz, to nie ten list.
Izabela: Cóż, to za 2 tygodnie się widzimy.
Fineasz: Tak, do zobaczenia.
{wszyscy klaszczą)
Adyson Sweetwater: No nareszcie.
Baljeet: Próbujemy was połączyć. Cały dzień!
Fineasz: Chłopaki, jesteście super.
Buford: Co przegapiłem?
Baljeet: Właśnie ich trafiła strzała kupidyna.
Buford: Nie może być!
Izabela: Na razie.
Fineasz: 2 tygodnie.
Izabela: Już dłużej się czekało.
Ferb: I jak, Trójstanowy, tak? Dobry colledge.
Vanessa: Hej, Ferb. Gotów? Cześć, Fineasz.
Fineasz: Vanesso, dokąd się wybieracie?
Vanessa: Ferb zaprosił mnie do ukraińskiej karczmy.
Ferb: Podwieźć cię gdzieś?
Fineasz: Hmm... Byłoby nieźle.
Izabela: Fineasz? Co robisz?
Fineasz: Właśnie to. (całuje Izabelę)
Vanessa: A ja nie wiedziałam, że ona go kocha.
Ferb: Naprawdę?
Vanessa: Nie, tylko żartuję. Wszyscy to wiedzą.
Izabela: (po pocałunku z Fineaszem) Cóż... Warto było na to czekać.
Fineasz: Tak. Tak, było.
Swampy: Nie mogę uwierzyć. Jeszcze wczoraj rysowaliśmy te dzieciaki takie małe, robiliśmy pierwsze odcinki.
Dan: Tak, tak, wiem. To miłe, ale...
Swampy: A teraz są tacy... tacy dorośli...
Dan: To tylko... To tylko kreskówka, stary.
Swampy: ... idą już do colledge'u...Dlaczego???
Dan: Na mnie już czas, stary.
Swampy: Chcę, żeby było jak dawniej.
Dan: Wybacz, na razie.
Swampy: ...są tacy dorośli...

(napisy końcowe)
(Piosenka Jak mogło by być?)
Izabela: Marzyłam, by z tobą chodzić.
Fineasz: Ja chciałem się przyjaźnić.
Bylibyśmy miłą parą,
Izabela: nazywaliby nas Finbellą.
Fineasz: Przytrzymywałbym ci drzwi i otwierałbym parasol.
Izabela: I gładziłbyś mi włosy, gdybym nagle zachorowała.
(gdybyś zachorowała...)

Dan: Przestań ryczeć. Swampy, uspokój się.