Fretka traci głowę
Narrator:Fretka traci głowę
Fineasz:Racja! Ej, Ferb dziś urodziny Fretki, w zeszłym roku nam trochę nie wyszło (retrospekcja chłopców)
Goryl:(wyskakuje z tortu i ryczy)
Fretka:(wrzask)
Fineasz:Tak daliśmy plamę. W tym roku przygotujemy coś wielkiego.
Piosenka: Fretka (piosenka)
To Fretka
Prawie jak Wenus z Milo lecz ma nieurwane ramiona
I cała składa się z zalet tych o najwyższej jakości
To jest powód, że trudno z modliszkom jest ją porównać.
Fretka
Tak jak ten napis głosi
Fretka
Bardzo dobre swetry nosi
Fretka
Na mleko straszne uczulenie
Fretka
Doprawdy cudna jest szalenie
Pepe: brbrbrbbrbrbr
Fretka: Pepe?
(wchodzi do kuchni) Linda:Wszystkiego dobrego Fretka. Zrobiłam ci urodzinowe śniadanko.
Lawrence:A potem będzie jeszcze niespodzianka.
Fretka:Co to jest? Gdzie to jest?
Lawrence:Musimy gdzieś pojechać.
Fretka:Uuuu?! Czy to sklep?
Linda:Nie
Fretka:Dobra. Może jednak sklep.
Lawrence:Nie to nie jest sklep.
Fretka: Zaraz. Błagam, chyba nie jedziemy do Mount Rushmore.
Linda: To wspaniałe miejsce. Czterej amerykańscy prezydenci wyżeźbieni na zboczu góry.
Lawrence: To pomysł Fineasza i Ferba.
Fineasz: Nie ma za co.
Lawrence:Dobra, wy już możecie iść, ja zaparkuje samochód i zaraz do was dołączę.
Fineasz:My wejdziemy na górę. Chodź, Pepe.
Linda:Dobra. My zaraz was dogonimy. Kochanie, dziś twoje urodziny. Możesz sobie wybrać co chcesz. Ooooo, jakie fajne skaczące prezydenckie główki.
Fretka:Mamo, żenada.
Linda:Dobra, to może ta słodka przytulanka pan Lincoln.
Fretka:O, Jeremiasz. Cześć Jeremiasz.
Jeremiasz:Cześć Fretka.
Fretka:Co ty tu robisz?
Jeremiasz:A mamy taki program wymiany, więc jestem w rożnych miejscach.
Fretka:E... Ech... Dziś są moje urodziny i.. E... Ja...e... Coś muszę sprawdzić. Wracam za chwilę. Gdzie oni są?
Izabella:Dzień dobry pani.
Linda:O cześć Izabello. Skąd wy się tu wzięłyście?
Izabella:Jesteśmy na wycieczce. A... Fineasz też tu jest?
Linda: Aha. Razem z Ferbem na górze.
Fineasz: Mam pewien pomysł.
Ferb: (dzwonek)
Fineasz: Ej, gdzie Pepe?
Du bi du bi du ba X6
Monogram: Witam Agencie P. Doktor Dundersztyc znów coś kombinuje. Odkryliśmy, że ma nową kryjówkę w głowie Lincolna w Mount Rushmore. Wiem dopiero tam byłeś. Nasz błąd. Kiepsko u nas z planowaniem. Przepraszam.
Fretka: Fineasz! Ferb! Oh!
Mężczyzna: Ej, skarbie, zobacz co te dzieciaki wyprawiają tam na górze.
Fretka: Niech mnie pan tu puści. O?! Mamo! Mamo musisz teraz coś zobaczyć.
Linda: O. Wyłączylo się.
Fretka: G. Oh. Już widać.
Linda: O, jaki piękny gejzer. Bardzo ciekawe. Wracam do sklepu z upominkami.
Dundersztyc: A! Pepe pan dziobak. Twoje wyczucie jest niezawodne. A niezawodne znaczy kompletnie zawodne! He! He! Wkrótce się przekonasz jaki mam świetny plan. Podziwiaj mój wspaniały świdronator. Wywierce gigantyczny tunel do Chin. Zbuduje płatnom autostradę i zbije majątek. A więc jak to mówią w Chinach - arrivederci!
Fineasz: Dobra, od czego by tu zacząć.
Izabella: Cześć Fineasz, co dziś robicie?
Fineasz: Niespodziankę.
Izabella: Pomóc wam?
Fineasz: Możesz stać na czatach.
Izabella: Już lecę!
Narrator: Nosimy wielkie kije.
Mężczyzna 2: Proszę pani, jeśli weźmie się coś z półki, trzeba to zakupić.
Fretka: Mamo, zobacz co Fineasz i Ferb wyprawiają.
Mężczyzna 3: Ej, chłopcy. Czy wy nie jesteście za młodzi żeby prowadzić prace renowacyjne?
Fineasz: Tak, tak jesteśmy.
Mężczyzna 3: Miło nam, że młodzież interesuje się dziedzictwem narodowym.
Dundersztyc: (krzyki z bólu)
System: Przegrzanie kadłuba, Przegrzanie kadłuba.
Dundersztyc: Kompletnie zapomniałem o ciekłej lawie we wnętrzu Ziemi. O nie! Ta lawa chce nas zalać.
Pepe:(wierci dziurę w ziemi)
Dundersztyc:Lawa zmienia kierunek. Uratowałeś nas panie dziobaku. Udało się. (Widzi lawę) Nie żebym był marudny ale ta lawa tu do nas wraca! Szybciej!
Fretka: Zaraz zobaczysz co oni wyczyniają
Izabella: Ona tu idzie. Jest już coraz bliżej.
Fineasz: Możemy się teraz nie wyrobić. Szybko plan B.
Izabella: Plan B dziewczęta.
Fretka: Przeżyjesz szok jak zobaczysz to co chcę ci pokazać.
Linda: No, na zdjęciach wygląda to lepiej. O, to tata.
Lawrence: Cześć kochanie. Znalazłem wreszcie miejsce na rewelacyjnym parkingu.
Linda:Fajnie. Spotkamy się w sklepie. Muszę kupić ten wielki kij.
Fineasz: Teraz! Ups.
Fretka: (płacze) to jest, eh, to jest, to jest przecudne.(płacze) Mamo! Mamo muszę ci coś natychmiast pokazać. Szybko, chodź już.
Linda: Fretka, czy ty znowu chcesz ich w coś wrobić?
Fretka: Nie, nie, nie. To coś wspaniałego. Najfajniejszy prezent jaki w życiu dostałam.
Linda: Słuchaj Fretka. Już drugi raz każesz mi się tu dziś wdrapywać. Jak nic schudłam ze dwa rozmiary.
Fretka: Szybko, chodź.
Dundersztyc: Aaaa! Ej, a ty dokąd? Aaaa! Nic mi nie jest. Aaaa! Wstydził byś się dziobaku ty!
Fretka: Szybciej mamo, zaraz zdębiejesz. E? Uch!
Linda: Uch, doczłapałam się. Co takiego chciałaś mi pokazać?
Fretka: Ale? Ale?
Linda: Masz rację, to coś pięknego. Ahaha! Wszystkiego najlepszego (całuje Fretkę) chodź, znajdziemy teraz tatę.
Fretka: Ach.
Fineasz: Podobał ci się prezent?
Fretka: Aha! Gh.
Ferb: Był zdecydowanie lepszy niż ten goryl w torcie.
Jeremiasz: Ej, Fretka! Mam teraz przerwę, więc chciałbym ci to dać na urodziny. Widziałem, że to oglądałaś.
Fretka: Skaczące główki prezydentów?
Jeremiasz: Fajne nie?
Fretka: Och! Marzyłam o takich od zawsze.
Jeremiasz: Ekstra! Muszę wracać. Trzymaj się.
Fretka: To były moje najlepsze urodziny w życiu.