Zainspirowani ulubionym programem taty z dzieciństwa Fineasz i Ferb budują latający dywan i wybierają się wraz z nim Izabelą, Bufordem i Baljeetem na przejażdżkę. Fretka tymczasem stara się przyłapać braci wykorzystując rady z chińskich ciasteczek z wróżbami. Dundersztyc przy użyciu Zaplamo-inatora stara się zniszczyć obraz swojego brata.
Latający dywan
(W salonie Lawrence ogląda bajkę "Pinhead Pierre".)
♪ Pinhead Pierre ♪
Lawrence: Chłopcy, chodźcie tu szybko!
Fineasz: Co się stało?
Lawrence: To trzecia, cyfrowoprzetworzona seria "Pinheada Pierre'a"! (Razem z Ferbem schodzi po schodach na dużej gumowej czerwonej piłce.) To po prostu moja ulubiona seria mojego ulubionego programu! (Chłopcy wylądowali na kanapie.)
Fineasz: I tak byśmy szybko przyszli.
Pinhead Pierre: (z telewizora) Cześć dzieci! Wiecie, czasem, gdy ma się tak małą głowę, nachodzi człowieka ochota by uciec. Wszyscy ciągle się z ciebie śmieją i wytykają. Wiecie co ja robię, gdy mam ochotę uciec? Latam na dywanie! Rozwijamy dywaniki Pinheada Pierre'a.
Lawrence: Juhu! Trzymam go od wielu lat przy łóżku! (Rozkłada dywan przed telewizorem i na siada na nim.) Wskakujcie chłopcy, za chwilę odbędziecie podróż swojego życia! (Chłopcy usiedli na dywanie.)
Pinhead Pierre: A teraz zaklęcie!
Lawrence: Klepkobeka!
Pinhead Pierre: Oł, oł! My lecimy!
Lawrence: (Przytula chłopców.) Lecimy chłopcy!
Pinhead Pierre: Spójrzcie co jest pod nami! To Paryż. Tutaj jest Łuk Triumfalny, a tutaj Wieża Eiffla, a tu mamy Koloseum! Skąd się tutaj wzięło?
Linda: (Słychać ją z innego pokoju.) Kochanie! Obejrzysz ze mną próbki materiałów? Chciałabym przearanżować salon!
Lawrence: A, latanie dywanem w dzieciństwie i tak było bardziej ekscytujące. Na razie chłopcy. (Wychodzi z salonu.)
Fineasz: Ferb, wiem, co będziemy dzisiaj robić! Ej, gdzie jest Pepe?
(Pepe wpada do bazy i widzi na monitorze śpiącego Majora Monograma.)
Major Monogram: (Obudził się.) Och-ach, kurzajka! O, wybacz Agencie P, chyba troszeczkę sobie przysnąłem. Do rzeczy! Wiemy, że dr Dundersztyc pozbawił cały Okręg Trzech Stanów zapasów wina, soku, czekolady, sosu Mariana, atramentu i co najgorsze kawy. Dlatego ruszaj i ten, no wiesz ten, zrób to co trzeba. Wybacz, ale bez porannej kawy jestem do niczego. (Pepe salutuje.)
(Fretka i Stefa jedzą w chińskiej restauracji. Stefa przysypia.)
Fretka: Staram się i staram się i staram się, ale nic nie wychodzi tak, jak zaplanowałam. He! Może, gdybym wiedziała jak wszystko się skończy, mogłabym obmyślić plan i robić co trzeba. Tak, tak, wiem, wiem, to nie ma żadnego sensu, prawda?
Stefa: Sama to powiedziałaś. Masz ciasteczko. (Podaje dziewczynie ciasteczko z wróżbą.)
Fretka: Nie powinnam oczekiwać, że odpowiedź na wszystko spadnie mi prosto z nieba. (Otwiera ciasteczko i czyta wróżbę.) Zobaczmy. Niedługo ktoś padnie do twoich stóp. Może to Jeremiasz mi się... (Tuż obok Fretki wywraca się kelner.)
Kelner: Jestem cały!
Fretka: Haha, niezły numer! Co za zbieg okoliczności. (Czyta kolejną wróżbę.) Zobaczmy następne. Wkrótce prawda uderzy cię w nos. Dobra, nuda! (Gniecie wróżbę i wyrzuca, ale kartka się odbija od imbryka i uderza ją w nos.)
Stefa: O nie, dziewczyno, no ani tro...
Fretka: (Czyta kolejną wróżbę.) Niech najmądrzejszy oświetli ci drogę. (Słychać spuszczenie wody w toalecie.) Tam! (Widać staruszka stojącego pod żarówką.) Żarówka i jakiś staruszek!
Staruszek: Ktoś może pamięta, gdzie mieszkam?
Stefa: Ale Fretka, to jest...
Fretka: Nie Stefa, to nie fikcja. Te ciasteczka wiedzą, co się za chwilę stanie. Dzięki nim przyłapię moich braci!
Stefa: Fretka!
Fretka: (Wybiega z restauracji i po drodze zabiera miskę z ciasteczkami z lady.) Dzięki za ciasteczka!
Conseureuge: Ej, ale one wcale nie są darmowe! Więc... (Wystawia kolejną miskę z ciasteczkami.) smacznego i zdrówka wam życzę.
(Fineasz i Ferb przy telewizorze ustawiają dywan.)
Lawrence: Kolejny kryzys wystrojowo-dekaracyjny zażegnany.
Fineasz: Siadaj tato.
Lawrence: (Siada na dywanie.) To jakaś ważna nowa gra?
Fineasz: Zobaczysz. System kontroli głosowej aktywny! Turbo panel wielokierunkowych mikrowłókien aktywny! System dysków antygrawitacyjnych aktywny! Startujemy za cztery, trzy, dwa, jeden! (Wykładzina w salonie unosi się w powietrze, a razem z nią chłopcy i Lawrence. Wylatują przez otwierany się dach.)
Lawrence: Czy dach naszego domu od zawsze się tak otwiera?
Fineasz: Tak, ale rzadko z tego korzystamy.
Lawrence: To się nazywa latający dywan!
(Przelecieli obok Spółki Zło Dundersztyca, po której ścianie wspina się Pepe. Dziobak do budynku wpada przez okno tuż w pułapkę. Zostaje przywiązany do wózka na bagaże.)
Dundersztyc: A, Pepe Pan Dziobak! W samą porę. Za chwileczkę startujemy. (Ciągnie Pepe na wózku na swoją latającą platformę z Inatorem.) Oto mój Zaplamo-Inator! Do czego służy pytasz. Wyjaśnię ci po drodze.
(Kilka chwil potem lecą na platformie przez miasto.)
Dundersztyc: Wszystko zaczęło się jeszcze w Gimmelshtump, kiedy byłem młodym, dobrze zapowiadającym się malarzem.
(retrospekcja)
Dundersztyc (narrator): Szybko odkryłem, że, mimo iż kochałem malować, moja muza była czasami nieosiągalna. Pewnego dnia, kiedy miałem zamiar pogrążyć się w rozpaczy, oświeciło mnie. Nie spałem przez trzy noce ogarnięty artystyczną obsesją i nareszcie moje arcydzieło. Pobiegłem do gospody po mojego brata Rogera. Jadł swoje ulubione danie - hamburgera, tłuste frytki z ketchupem, sok, wino, kawę i czekoladowy budyń. Upierałem się, by szybko przyszedł. (Młody Dundersztyc pcha Rogera do pracowni. Z rozpędu Roger przypadkowo swoje jedzenie wyrzucił na obraz.) Tego dnia złożyłem przysięgę, że Roger zapłaci mi za to, co mi zrobił. Następnego dnia podpisaliśmy ją u notariusza.
(Koniec retrospekcji)
Dundersztyc: Ale dziś się zemszczę i zemsta będzie słodka! Widzisz, mój braciszek, szanowny pan burmistrz Roger Dundersztyc, zaprezentuje swoje dzieło sztuki, które zawiśnie w ratuszu. Dlatego Zaplamo-Inator, dlatego zemsta i dlatego...i to by chyba było na tyle. (Pepe zaczął poruszą stopą kółkiem od wózka w tył, więc wózek zaczął się cofać.)
(Chłopcy i Lawrence lecą latającym dywanem.)
Lawrence: Naprawdę prawie nie czuję, że lecimy. Prowadzi się jak marzenie. Pinhead Pierre może sobie pomarzyć.
Fineasz: Może weźmiemy ze sobą naszych przyjaciół!
(Izabela siedzi na gałęzi i przez lornetkę przygląda się ptaszkowi. Nagle przed nią pojawia się ręka. Dziewczyna zauważa, że Fineasz zaprasza ją na dywan.)
Izabela: He! Wow! (Wsiada na dywan.)
(Piosenka Niech ten lot wiecznie trwa)
♪ Gdy dotknąć chcesz skrawka nieba, ♪
♪ Oderwij od ziemi się. ♪
♪ Choć nie każdy potrafi szybować jak ptak, ♪
♪ Ale my mamy coś co poniesie nas hen. ♪
♪ Suniemy powoli jak balon wśród chmur, ♪
♪ Pod nami wieżowce i aut długi sznur. ♪
♪ Więc wejdź na nasz dywan, co fruwa jak ptak, ♪
♪ I niech prosto w świat niesie nas. ♪
♪ Ma kształt opływowy i jest odlotowy, ♪
♪ Mięciutki i pachnie jak las. ♪
♪ I nie pytaj już mnie czy to jawa, czy sen, ♪
♪ Przetrzyj oczy i fruń tak jak ja, ♪
♪ Bo nigdzie nie ma piękniejszych widoków, ♪
♪ Więc niech dywanem tym lot wiecznie trwa. ♪
♪ Wszystko widać inaczej, ♪
♪ Tu staje czas. ♪
♪ W dole taki świat malutki, ♪
♪ W górze słońca blask. ♪
♪ Nigdzie nie ma piękniejszych widoków, ♪
♪ Więc niech dywanem ten lot wiecznie trwa. ♪
♪ Nigdzie nie ma piękniejszych widoków, ♪
♪ Więc niech dywanem ten lot wiecznie trwa. ♪
Lawrence: Dziękuję wam chłopcy, to było cudowne.
Ferb: Czy ktoś jeszcze chciałby zostać "Panem świata"?
Fineasz: Nie! Stój braciszku, nie krępuj się.
(Fretka i Stefa spacerują po mieście.)
Fretka: No dobra czytam. (Czyta wróżbę.) Wybierz ścieżkę, którą inni boją się chodzić. Załatwione! Za mną Stefa, idziemy!
Stefa: Słuchaj Fretka, możesz mi powiedzieć, co chcesz osiągnąć?
Fretka: (Spacerują po płocie.) Wszystko co się da. Nie rozumiesz? Mogę rozwiązać wszystkie swoje problemy dzięki temu, że mogę poznać przyszłość.
Stefa: (Przechodzą pod krzakami.) Jasne. Stwarzając zupełnie nowe problemy.
Fretka: Nie bądź taka ograniczona. (Przechodzą przez mieszkanie jakiejś kobiety oglądającej telewizją.) Na przykład z czym ma największy problem?
Stefa: Na przykład wierzysz we wróżby z ciasteczek.
Fretka: (Wyjeżdżają podziemną windą z podziemia do miasta.) Ale poza tym!
Stefa: Masz obsesję na punkcie przyłapania braci.
Fretka: Dokładnie! A dzięki ciasteczkowej wróżbie doskonale będę wiedziała jak to zrobić. Patrz! (Czyta kolejną wróżbę.) Jeśli coś podśmiarduje, to może być ryba.
Stefa: Genialne.
(Tuż obok nich znajduje się targ rybny.)
Sprzedawca: Ej, uwaga wszyscy! Świeże rybki! Świeże rybki!
Fretka: No i co powiesz na to, panno O'Niedowiarska?
Stefa: Nagle zostałam Irlandką.
Fretka: Na targ rybny, szybko! (Podbiega do mężczyzny.) Przepraszam, czy widział pan może takich dwóch małych...Eh! (Mężczyzna rzucił jej rybę, a ona przerzuciła ją Stefie.)
Stefa: Fuj! Ohyda!
Fretka: Ohyda, ale przepowiedziana, Stefa! Zaplanowana! Co teraz? Co teraz!?
Stefa: Mam nadzieję, że coś o mydle.
Fretka: (Czyta wróżbę.) Dla jednego śmieci, dla innego skarb. Do śmietnika! (Wychyla się z kubła na śmieci. Czyta kolejną wróżbę.) Sukces rodzi się w domu. Nareszcie! Najwyższy czas! Do ogródka!
Stefa: Jest z nią coraz gorzej.
Dundersztyc: Ależ piękna pogoda, co nie? Idealny dzień na zniszczenie obrazu, który miał wisieć w ratuszu. No wiesz, jeśli tylko lubi się takie rzeczy, a ja lubię! Hehe! Tak czy siak, Miło czasem dla odmiany wyjść z laboratorium, żeby zniszczyć innym dobry humor i czyste powietrze. (Pepe zaczepił końcówką sznura, którym został przywiązany do wózka o platformę Dundersztyca i wyskoczył z niej. Zaczął odkręcać sznur.) To jak spacerek... z niecnym celem! (Pepe rozwiązał sznur i wózek, do którego był przywiązany oddał kobicie z zakupami, przy której się opuścił.)
Kobieta: Dziękuję.
(Pepe wrócił na platformę.)
Dundersztyc: Gdybym się mocniej zastanowił, pewnie przypomniałbym sobie jakąś tragiczną historię z przeszłości mającą związek z...a! (Pepe uderza naukowca, oraz niszczy pilota od Inatora i Zaplamo-Inator strzela kulami farby po całym mieści.)
(U psychologa)
Psycholog: (Pokazuje pacjentowi obrazek z rozlanego atramentu.) A co panu przypomina to? (Kula farby z Inatora rozbija się na oknie.)
Pacjent: To!
(Mężczyzna spokojnie pije z filiżanki w swoim całym pomalowanym na biało domu.)
(Na mieści spotkała się para w kawiarence.)
Mężczyzna: To cudownie, że nareszcie mogłem cię po...(Kicha.)...znać. (Kula farby rozbija się na dziewczynie i wygląda to jakby mężczyzna kichnął na nią.) To kiedy się znowu zobaczymy?
Dundersztyc: Mój Inator nie tylko działa, ale ma też poczucie humoru. Ał! (Pepe uderza Dundersztyca ponownie. Razem wiszą na sznurku, od pułapki Pepe.)
(Na ratuszu)
Roger: Witam was wszystkich serdecznie!
Dundersztyc: (Wspiął się z powrotem na platformę.) Zdążyłem na czas.
Roger: Jestem niezmiernie dumny, ponieważ Okręg Trzech Stanów wzbogaca się dziś o wielkie dzieło. Od zawsze byłem wielkim miłośnikiem sztuki.
Dundersztyc: Kłamca, kłamca, kanciarz, przechera i oszust! (Pepe łapie Dundersztyca za włosy.) A! To znowu ty! A masz! Wystrzeli sam za pół minuty! Nic na to nie poradzisz i już!
Roger: Tak się składa, że najwspanialszy obraz jaki widziałem, namalował mój brat Heinz.
Dundersztyc: To najprawdziwsza prawda! Sztukobójca!
Roger: A ja zachowawszy się jak niezdarna oferma zniszczyłem go, przez co brat nie zyskał później należytego szacunku.
Dundersztyc: I właśnie teraz się zemszczę!
Roger: Dlatego przez ostanie dwadzieścia lat czyściłem go, by wreszcie świat o nim usłyszał.
Dundersztyc: Co?! Czy...że jak!? (Próbuje zatrzymać Inator.) Nie, nie, nie! Nie, nie, nie! Nie, nie, nie, nie, nie!
Roger: Panie i panowie obraz mojego brata! (Inator zniszczył obraz.)
Dundersztyc: Nie...hehe!
Roger: Moje najwspanialsze dwadzieścia lat życia! Melanio, z kim mam teraz spotkanie!?
(Pepe niszczy Inator i platformę. Nagle urządzenie zaczęło spadać.)
Dundersztyc: Nie krępuj się Pepe Panie Dziobaku, straciłem właśnie chęć życia. (Pepe wyskakuje na paralotni, a Dundersztyc rozbija się z platformą.)
(Fretka cała w śmieciach biegnie do domu.)
Fretka: Do domu Fretka, szybko, szybko! (Oddycha głęboko. Zauważyła chłopców z tatą i przyjaciółmi lecących na dywanie.) Zaraz tu będą!
Fineasz, Izabela, Lawrence, Baljeet i Buford: ♪ Pinhead Pierre! Małą głowę ma i każdy to wie! ♪
Fretka: Los mi sprzyja!
Dundersztyc: Wypchaj się durna maszyno! (Kopie maszynę, która następnie wystrzela koleją kulę farby trafiającą w spód latającego dywanu chłopców.)
Fretka: Hehehehehehehe....!
(Otwiera się dach i dywan z powrotem ląduje w salonie.)
Fineasz: Czy ktoś oprócz mnie poczuł plusk?
Fretka: Mamo! Mamo! Mamo! Mamo! (Podbiega do mamy w kuchni.)
Linda: Cześć córciu, bardzo ładnie dziś wyglądasz.
Fretka: Musisz to zobaczyć! Dywan, salon, szybko patrz! (Ciągnie Lindę do salonu, ale tam dywan jest już na swoim miejscu i przez kulę farby resztę wykładziny w salonie zafarbował na fioletowo.)
Linda: He! Kupiliście nowy dywan! I świetnie pasuje kolorystycznie, jest cudowny!
Fretka: Ale, ale, ale, ale, ale, ale, ale...
Linda: Zaskoczyłeś mnie kochanie. Sądziłam, że spędzisz przed telewizorem cały dzień.
Lawrence: Spędziłem.
Linda: Och ty! Myślę, że powinniśmy to uczcić! Kto chce chińszczyzny?
Dzieci: JA! JA! JA!
Lawrence: Ja chcę!
Stefa: (do Fretki) W porządku dziewczyno?
Fretka: Nie rozumiem, przecież te wróżby sprawdzały się we wszystkim no i co!? (Czyta kolejną wróżbę. Zdołowana podaje ją Stefie, a ona czyta.)
Stefa: Nie wierz we wszystko co czytasz. No kto by pomyślał?
(Napisy końcowe)
(Piosenka Niech ten lot wiecznie trwa)
♪ W dole taki świat malutki, ♪
♪ W górze słońca blask. ♪
♪ Nigdzie nie ma piękniejszych widoków, ♪
♪ Więc niech dywanem ten lot wiecznie trwa. ♪
♪ Nigdzie nie ma piękniejszych widoków, ♪
♪ Więc niech dywanem ten lot wiecznie trwa. ♪