Fineasz i Ferb Wiki
Advertisement
Fineasz i Ferb Wiki

Fineasz i Ferb decydują się przygotować paradę z okazji "Dnia Zjednoczenia Trzech Stanów". Buford jednak kłóci się z Baljeetem i chcąc upamiętnić swojego przodka Otto-Sąsieckiego, znajduje sobie nowego kujona, z którym próbuje zakłócić paradę. Tymczasem Fretka i mama spędzają dzień matki i córki. Fretka przyrzeka na klątwę faraona, że nie będzie przyłapywać chłopców, nie jest to jednak łatwe, gdyż cały czas widzi za oknem prowadzoną przez nich paradę. Tymczasem dr Dundersztyc tworzy Dublo-8-inator, który kopiuje daną rzecz ośmiokrotnie.

Parada

(W ogródku Fineasz i Ferb szukają czegoś w pudełkach.)
Fineasz: Ha, znalazłem wreszcie klucz, który spaja rdzeń kręgowy.
Izabela: (Odwiedza chłopców.) Cześć wam, co robicie?
Fineasz: Chcemy połączyć nasz układ nerwowy z laptopem taty, by serfować po sieci za pomocą kory mózgowej.
Baljeet: (Odwiedza chłopców przebrany za warzywną samosę.) Wow, to z pewnością będzie ekscytujący projekt.
Fineasz: O, cześć, Baljeet. Przebrałeś się za warzywną samosę?
Baljeet: Ponieważ dziś jest rocznica zjednoczenia Trzech Stanów. Dowiedziałem się wszystkiego na lekcji historii. Widzicie, Okręg Trzech Stanów był kiedyś Okręgiem Dwóch Stanów. Aż jego założyciel, John P. Trzystan wypowiedział słynne słowa.
John Trzystan (wspomnienie): Ech, Okręg Dwóch Stanów trzeba zjednoczyć z jeszcze jednym, sąsiadującym stanem.
Fineasz: Wiem o tym, byłem tylko ciekaw, dlaczego się przebrałeś za warzywna samosę?
Baljeet: Och, to. Mój wujek Kamal, przygotował na paradę egzotyczne potrawy i ja jestem...
Fineasz i Baljeet: ...warzywną samosą.
Buford: (Przychodzi do ogródka przebrany za warzywną samosę.) Ej!
Baljeet: Buford?
Buford: Myślałem, że to ja miałem być warzywna samosą!
Baljeet: Dlaczego obaj nie możemy być samosami?
Buford: Super, dwie warzywne samosy! Może wszyscy przebierzemy się za warzywne samosy! Może wszyscy przebierzmy się za purée ziemniaczane i otwórzmy własny sklepik z warzywami!
Baljeet: Buford, czekaj!
Buford: Nie, stary, to koniec! Znajdę sobie innego kujona!
Baljeet: A co z paradą z okazji dnia zjednoczenia Trzech Stanów?
Buford: Co?! Grozisz mi tu jakąś paradą?!
Baljeet: Czy nikt nie wie jaki dziś dzień?
Buford: Wypraszam sobie, ale sąsiadujący stan założył mój wujek, Otto Sąsiedzki. Nigdy nie chciał należeć do jakiegoś Okręgu Trzech Stanów i ja też nie chcę! W tych żyłach płynie krew Otto Sąsiedzkiego, a więzy krwi są najważniejsze! (Kieruje się do wyjścia.)
Baljeet: Krwi jako takiej nie można związać.
Buford: Od dzisiaj cię nie znam! (Odchodzi.)
Fineasz: Parada? Kocham parady! Ferb, wiem co będziemy dzisiaj robić! Będziemy... Ej, gdzie jest Pepe?

(W bazie Agenta P)
Major Monogram: Och, jesteś Agencie P. Przejdźmy zatem do sedna sprawy. Co to? (Zauważa notkę od Carla.) Szczęśliwego dnia relacji zawodowych. Och, to już dzisiaj?
Carl: Nie szkodzi, pewnie i tak nie zamierzał pan mi niczego kupować.
Major Monogram: Och, kompletnie zapomniałem!
Carl: Nie, nie, ja nawet nie chciałem żadnego prezentu.
Major Monogram: A zatem.. eee... o czym ja? Według źródeł, Dundersztyc kupił holownik, który sam w sobie nie jest niczym zły, ale może będzie chcieć przeholować coś złego, więc lepiej to sprawdź.
Pepe!

(Linda szykuje się do wyjścia z domu.)
Linda: Fretka, jesteś gotowa na nasz babski dzień?
Fretka: Chwileczkę mamo! (Wbiega do ogródka, by zobaczyć, co robią chłopcy.) Aha! Chwila moment, bawicie się w ustawianie wózków w ogródku?
Fineasz: Jak na razie.
Fretka: Hm? I dobrze. (Idzie do samochodu, gdzie jest Linda.) Możemy jechać. Na całe szczęście chłopcy nic nie robią.
(Do ogródka przyjeżdża dostawa platform.)
Fineasz: Jeszcze trochę w lewo! Bardzo dobrze!
(W samochodzie)
Linda: Fretka, musisz mi obiecać, że nie będziesz dzisiaj prześladować chłopców.
Fretka: Ta, pewnie, obiecuję.
Linda: Obiecanki, cacanki. Podnieś prawą dłoń. Czy ty, Fretka Gertruda Flynn, uczciwie przyrzekasz nie prześladować dzisiaj braci, pod groźbą klątwy faraona?
Fretka: Klątwy faraona?
Linda: Tak, czy nie?!
Fretka: Dobra, tak.
Linda: Świetnie, możemy jechać.

Oto jest Spółka Zło Dundersztyca!
(Pepe dostaje się do Dundersztyca.)
Dundersztyc: Pepe Pan Dziobak?! (Zamyka Pepe w pułapkę zrobioną z drzwi.) Haha! Podoba ci się? To się nazywa w-drzwiach-zamykator. Wpadłem na pomysł po tym, jak zostawiłeś dziurę w swoim kształcie w ścianie, drzwiach do łazienki i lodówki. Ależ tego dnia byłeś głodny. Tak, czy siak, oto mój niecny plan. Tada! Nazwałem to cudo Dupli-8-inator. Kumasz? Dupli, potem 8 inator. Pewnie chciałbyś wiedzieć do czego służy? Chętnie pokarzę. (Strzela promieniem.)

(Na boisku koszykówki)
Kobieta: Nie wierzę, jak mogłeś założyć małpią drużynę koszykarska, mając tylko jedną małpę. (Promień strzela w małpę i staje się 8 małp.) No pięknie, a teraz mamy o trzy za dużo.

(U Dundersztyca)
Dundersztyc: Widzisz? Wszystko, w co trafi, powiela ośmiokrotnie. Gdy strzelę w ulicę, ośmiokrotnie wzrosną korki i miasto stanie się nieprzejezdne! A ja wzbogacę się na tym jak złodziej! Widzisz, kupiłem w internecie holownik, nazwę go chyba holownikator, czy jakoś tak, otworzę firmę, a potem będę jeździć i-i... oczywiście bardzo trudno jeździć mi będzie, ale przede wszystkim... przez te wszystkie korki. Ale wiesz, zbuduję wielki most i problem z głowy.

(Buford z nowym kujonem ogląda paradę z dachu jednego z budynków.)
Chłopak: Nigdy wcześniej nie zatrzymywałem z łobuzami parady, co mam robić?
Buford: Ech, nie wiem czy cokolwiek z tego będzie, umiesz mówić z hinduskim akcentem?
Chłopak: Z hinduskim? Nie, umiem za to mówić z angielskim akcentem. (Mówi z amerykańskim akcentem.) Dzień dobry, miły mamy dzionek. Siema Jimmy! Wczoraj drogi panie, znalazłem przy oborze gnój.
Buford: Ech, nieźle, muszę przyznać.

(Na paradzie)
Fineasz: Uwaga wszyscy! Pokażmy innym o co chodzi w dniu zjednoczenia Trzech Stanów! Wchodzą Miłosie!
(Piosenka Dzień Zjednoczenia Trzech Stanów)
Nasz Okręg Trzech Stanów by Okręgiem Dwóch Stanów
z sąsiadującym stanem tuż obok nich!
Złączono je ze sobą i dekretem to uczczono,
każdy dzisiaj cieszy się, że te stany zjednoczono!

Przyszliśmy tu tylko po to by zaśpiewać
razem z wami przecież co sił!

To dziś właśnie Dzień Zjednoczenia Trzech Stanów jest!
To dziś właśnie Dzień Zjednoczenia Trzech Stanów jest!
To dziś właśnie Dzień Zjednoczenia Trzech Stanów jest!
(Z hydrantu Buford zalewa wodą ulicę.)
Fineasz: Ferb, przed nami woda, zacznij operacje nieprzewidziane okoliczności. (Ferb robi przekop pod zalaną ulicą i wszyscy tamtędy przechodzą.)
To dziś właśnie Dzień Zjednoczenia Trzech Stanów jest!
To dziś właśnie Dzień Zjednoczenia Trzech Stanów jest!
To dziś właśnie Dzień Zjednoczenia Trzech Stanów jest!
To dziś właśnie Dzień Zjednoczenia Trzech Stanów jest!
To dziś właśnie Dzień Zjednoczenia Trzech Stanów jest!
To dziś właśnie Dzień Zjednoczenia Trzech Stanów jest!
Buford: Haa! No nie!
Chłopiec: (Mówi z włoskim akcentem.) To wielka szkoda, wielka szkoda! Może przebierz się za policjanta i pokieruj paradę objazdem.
Buford: Gdyby to nie było dobry pomysł, oberwałbyś w nos.
Chłopiec: (Z włoskim akcentem) O mamma-mia, o mały włos.

(Fretka i Linda odwiedzają salon Bobbbiego malowanie paznokci.)
Linda: I jak córeczko, prawda, że miło było wyrwać się z domu i spędzić ten dzień razem?
Fretka: Miałaś rację, tu jest świetnie! Wcale nawet nie zamierzam myśleć o.. mhyhy, wiesz kim? Nie zamierzam tez wymawiać ich imion.
Linda: I o to chodzi.
Fretka: Posiedzę sobie i popatrzę na... uuu, na paradę za oknem! Och, spójrz tylko na dzieciaka w samochodziku. Ma... (Zakrywa usta i powstrzymuje się od powiedzenia mamie.) Mamo. Aaa! Co ja wyprawiam? Uwolnię swój umysł. Nie obchodzi mnie co robią chłopcy. Nie myśl o tym choć przez jeden dzień. Ha.. Włosy, paznokcie, relaks.
Linda: (Suszy sobie włosy i nic nie widzi.) Mówiłaś coś, skarbie?

(Na paradzie Buford i chłopiec jako policjanci zawracają paradę.)
Buford: (Gwiżdże w gwizdek.) (Zawraca paradę na wysypisko śmieci.) Posłałem ich na wysypisko,a jak wiadomo, to śmierdząca pułapka, z której nie ma ucieczki. Chociaż zaczynam mieć wątpliwości. (Parada zbliża się do wysypiska.)
Fineasz: Ferb, przed nami niebezpieczny teren. Zaczynamy operację zawali droga. (Wszystkie platformy się unoszą na chodzikach i przedostają się przez wysypisko.)
Buford: Aaaa! (Zdziera kostium.) Jeszcze pomszczę pamięć Otto Sasiedzkiego!

(U Dundersztyca)
Dundersztyc: I co ja mam teraz nacisnąć? Któryś z tych przycisków sprawia, że ten inator strzela sobie jak popadnie. I..heheheh, nie chciałbym go przypadkowo nacisnąć. (Pepe puka ogonem w pułapkowe drzwi.) Och, chyba mam gościa. Idę, idę! Przepraszam, Pepe Panie Dziobaku, (Otwiera drzwi pułapki i uwalnia Pepe.) w czym mogę? (Pepe uderza Dundersztyca.) Au! (Uderza o przycisk, który odblokowuje inator.) Ech, to własnie ten, to o tym przycisku mówiłem. (Inator strzela gdzie popadnie, a Pepe bije się z Dundersztycam.)

(Fretka i Linda odwiedzają restaurację, gdzie za oknem przechodzi parada.)
Fretka: Ta restauracja jest odlotowa!
Linda: (Siedzi tyłem do okna.) Mam nadzieję, że nie będzie za głośno przez tę idiotyczną paradę.
Fretka: Spokojnie, ja już przestałam ją słyszeć.
Linda: No i na co masz ochotę?
Fretka: (Zasłania twarz menu.) Pamiętaj, klątwa faraona. Ej, uniknę jej, jeśli ona sama ich zobaczy. Mamo, założę się, że nie obrócisz głowy o 180 stopni.
Linda: (Odwraca głowę o około 90 stopni.) Tylko tyle.
Fretka: A czy możesz mi pokazać to co robisz na jodze?
Linda: Może po obiedzie.
Fretka: A jak wygląda twoje krzesło od tyłu? Czy mogłabyś się tak odwrócić?
Linda: No już Fretka, w czym rzecz?
Fretka: Czy możesz się wreszcie odwrócić!?
Linda: No dobrze mam się odwrócić?! Odwracam się. (Odwraca się, ale nic nie zauważa za oknem, bo parada już przeszła.) Czy teraz możemy już zjeść?
Fretka: Tak...

(Na paradzie z platform wysuwają się balony.)
Buford: (Obserwuje paradę.) Jeśli ta parada dojdzie do końca, mogę zapomnieć o odzyskaniu suwerenności. Muszę coś zrobić!
Chłopak: (Z niemieckim akcentem) Ja, to co teraz zrobimy? Czuje, że to będzie jakiś przebiegły plan!
Buford: Mam dość! Wcześniejsze akcenty były śmieszne, ale to była obraza! (Wskakuje na platformę.)
Chłopak: (Z niemieckim akcentem) Heinz, nein, a co będzie ze mną?!
Buford: Możesz czuć się zwolniony!
Chłopka: Das ist nicht gut!
(Promień Dundersztyca strzela w balony, które powielają się i platformy unoszą się do góry.)
Izabela: Dziwne, że nasze platformy odlatują.
Fineasz: Masz rację. Pewnie tak miało być.
Buford: (Na platformie) Co jest?! (Odwiązuje balony od platformy i razem z jednym unosi się.) Aaaa! Aaaa!

(Pepe zakłada na głowę Dundersztyca kosz i nieświadomy mężczyzna kieruje się na koniec balkonu.)
Dundersztyc: Och! Aaaaa! (Wypada za budynek na balon dziobaka, którego trzyma się Buford.) Balon w kształcie dziobaka? (Na balon zaczepia się fedora z reklamy.) Ech, ten balon to przecież Pepe Pan dziobak!

(Fretka obserwuje z butiku jak ludzie rozchodzą się z parady.)
Linda: Fretka, wspaniale się dzisiaj z tobą bawię. widzisz jak może być przyjemnie, gdy nie myślisz obsesyjnie o braciach?
Fretka: (Stara się powstrzymać, ale pęka.) Yhh! Nie wytrzymam tego dłużej! Mamo, naprawdę starałem się, jak tylko mogę, ale to oni! To oni są na tej paradzie! Jadą na platformach! Musisz ich przyłapać! (Biegnie z mamą na zewnątrz.)

(Z balona Buford obserwuje Okręg Trzech Stanów.)
Buford: Wow! To jedno wielkie miasto. Żaden Okręg Dwóch Stanów, ani żaden sąsiadujący stan. To jeden wielki Okręg Trzech Stanów! Jak na dłoni! (Balon się zrywa.) Woo! Pomóż! (Spada w dół.)
(Dundersztyc zostaje na balonie.)
Dundersztyc: Właściwie to to ten balon jest ca... (Z balon spuszcza się powietrze.) Aaaaa! Aua! A niech cię Balonie w kształcie Pana Dziobaka!

(Buford spada.)
Buford: Aaaaa!
Baljeet: (Zauważa łobuza.) O nie, Buford ma kłopoty. Muszę coś zrobić! (Podchodzi do pana z masą balonów.) Proszę, mój dręczyciel ma kłopoty. Niech pan je wszystkie puści!
Mężczyzna: Proszę. (Puszcza balony, które odlatują.)
Baljeet: Dziękuję.
Mężczyzna: Och, nie ma za co warzywna samoso.
Buford: Aaaaa! (łapie balony i swobodnie opada.) Uuuuu!
Pilot: (Piloci zauważają Buforda.) Ta, widzieliście to? Lepiej to sprawdźmy.

(Na paradzie)
Fineasz: Potrzebny nam jeszcze tylko wielki i spektakularny finał, żeby ludzie na zawsze zapamiętali datę dnia zjednoczenia Trzech Stanów.
Izabela: A co to takiego?!
Buford: (Zlatuje na balonach na paradę.) Szczęśliwego dnia zjednoczenia Trzech Stanów! Hehej! (Puszcza balony w powietrze.) Whoo, tak!
Pilot: To tylko kaskader, z okazji parady. (Piloci przelatują.)
Fineasz: Właśnie tak. Ej Buford, świetny ten twój finał.
Izabela: Tak, był naprawdę bardzo ładny.
Buford: Ładny? Ach, muszę coś zrobić, by zachować równowagę wszechświata. Będę w wiadomościach. (Idzie do Baljeeta.)
Baljeet: Nie, czekaj Buford! Nie, nie, proszę! (Buford depcze galaretkę, która rozbryzguje się.) Miałem wielką ochotę na te galaretkę.
Buford: Tęskniłem za tobą.
Baljeet: Ja za tobą też, stary.
Ferb: I wszechświat pozostał w równowadze.

Napisy końcowe

(Fretka przybiega z mamą na paradę.)
Linda: Fretka!
Fretka: A oto Fineasz i Ferb prowadzący paradę. (Dzieci ciągną wózki pozostawione po platformach.)
Fineasz: Cześć mamo.
Izabela: Dzień dobry pani.
Irving: Miło mi panią poznać! Uśmiech. (Robi Lindzie zdjęcie.)
Linda: Oh, jakie to słodkie. (Do kobiet podchodzi faraon.)
Faraon: Przepraszam, czy panie Fretka Gertruda Flynn?
Fretka: Tak.
Faraon: A żeby cię. (Odchodzi.)
Linda: Ostrzegałam cię, skarbie.

Advertisement